wtorek, 20 marca 2012

Białoruska granica i droga

W końcu odpaliłem internet, więc opiszę trochę drogę.

Do granicy w Terespolu dotarłem spokojnie i zgodnie z planem. O godz. 1.15 w nocy stawiłem się na drogowym przejściu. Niestety ustawiłem się do kolejki dla wszystkich a nie dla obywateli EU. A specjalnie patrzyłem czy podjazd do stanowisk dla obywateli EU jest jakoś oznaczony. Nic nie zauważyłem. W każdym bądź razie trzeba zjeżdżać na lewą stronę przejścia. Pomimo tego, czekanie i potem formalności na polskiej stronie trwały może z 40 min.

Natomiast prawdziwa jazda zaczęła się na stronie białoruskiej. Po opuszczeniu polskich stanowisk odprawy granicznej przywitała nas mega 4-kolumnowa kolejka. Potem zwężenie i na most graniczny. Białoruscy pogranicznicy mają naprawdę idealną pracę. W nocy kolejka praktycznie się nie posuwała. Prędkość posuwania się kolejki to bodajże 1-2 samochody na godzinę. Rano podjechaliśmy do stanowisk białoruskich pograniczników. Niestety zostaliśmy skierowani do kolejki "do oclenia" bo trochę wieźliśmy różnych prezentów.

Dopiero około 8.00-9.00 polskiego czasu podjechaliśmy na stanowisko odprawy celnej. Niestety zostaliśmy skierowani na wypakowanie wszystkiego z samochodu i zważenie. Limit przewozu towarów to 50 kg na osobę - nawet wliczając w to osobiste rzeczy. Powyżej tego limitu należy zapłacić cło w wysokości 4 Euro za każdy kg nadwyżki. Oczywiście musieliśmy zapłacić, bo wieźliśmy więcej.
Oprócz tego musieliśmy zadeklarować czasowy wwóz samochodu uiścić od tego opłatę 8000 białoruskich rubli (1 USD = 8000 BYR). Także każda osoba przekraczająca samochodową granicę uiszcza opłatę za przekroczenie granicy. Same formalności i odprawa zajęła nam około 1,5 h. Ogólnie straciliśmy więc na przekraczanie granicy 9-10h z czego 8,5-9,5h po stronie białoruskiej. Dopisek: ostatnio na forum o Rosji dowiedziałem się, że ta opłata 8000 BYR za czaswoy wwóz to zbijanie kasy na nieświadomych ludziach. Otóż panienka z okienka agencji celnej wypełnia na komputerze deklarację za nas i kasuje tę opłatę za tę czynność. Podobno trzeba powiedzieć celnikom i tej panience z okienka, że chce się samemu wypełnić deklarację i nie płacić za to. A tak zmuszają ludzi do tego i zrywają kilka złoty z każdego. Kilka zł razy kilka tysięcy osób miesięcznie = niezła suma.

Z Brześcia jadąc trasą M-1 kierowaliśmy się do punktu przeznaczenia. Przed miejscowością Fiedkawici znajduje się punkt poboru opłat za przejazd M-1. Samochody osobowe płacą 1 EUR lub 1 USD. Bramkę z opłatą można ominąć jadąc w Brześciu na północ a potem boczną drogą. Wystarczy popatrzeć na google maps. Mnie nie chciało się już objeżdżać tego punktu. No ale jeśli nie chcecie wspierać reżimu pewnego pana to objeżdżajcie.
Po drodze miałem jeszcze przygodę z drogówką. Kilkadziesiąt kilometrów za Brześciem milicja ustawiła przenośny radar. Prędkość przekroczyłem o 45 km. Chcieli mi zabrać prawo jazdy, ale białoruska drogówka bierze łapówki tak jak w Polsce 30 lat temu. Skończyło się na 30 USD łapówki i dalej mogłem jechać. Oczywiście jechałem już wolniej. Limit prędkości to 60 km na terenie zabudowanym i 90 km poza.
Kierowcy czasem się ostrzegają dając sygnał światłami (też tak kiedyś było w Polsce). Po drodze minęliśmy chyba z 3 patrole i jeden nieoznakowany. Z prędkością należy więc uważać.
Co do jakości drogi M-1 to jest dobra ale niestety głośna (asfalt z zatopionymi kamieniami). Trasa M-10 ma czasami takie dziury, że trzeba zwolnić do 50-60 km. Choć niektóre odcinki tej trasy są naprawdę niezłe.

Po 20 godz. od wyjazdu z domu bezpiecznie dotarliśmy do punktu docelowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz